Wychowanie dziecka w każdym kraju zależy od kondycji rodziny, z której dziecko czerpie wszelkie wzorce postaw i zachowań społecznych. Można więc powiedzieć jakie będziemy mieli rodziny, takie będzie następne pokolenie. W porównaniu z postawą ludzi młodych Polska na tle innych krajów wyróżnia się, szacunkiem wobec starszych, otaczania troską niepełnosprawnych, przywiązaniem do wiary i tradycyjnych wartości. Polska młodzież nie jest tak wypaczona moralnie jak jej rówieśnicy z innych państw europejskich. Plagą nie jest rozwiązłość czy narkomania, problem istnieje owszem w coraz większym stopniu, ale wciąż w porównaniu, jest to niewielki procent ogółu. Europa z nadzieją patrzy na Polskę widząc w niej szansę na odnowę moralną. Jednak patrząc „od wewnątrz” polskie rodziny nie wyglądają tak dobrze. Szerokie ich grono żyje ubogo, jest wciąż brak pracy, przy rosnących potrzebach i podnoszących się standardach życia. Przemiany społeczne i rodząca się demokracja oprócz wolności i możliwości społecznego awansu, postawiła przed ludźmi wymagania, wskazała nowe standardy życia, którym nie sprostała duża część społeczeństwa. Dziki kapitalizm dał odskocznię wielu osobom, które weszły na rynki z własnymi pomysłami i inicjatywą, często wcześniej zgromadzonym kapitałem. Dziś to właściciele prywatnych przedsiębiorstw, politycy, ludzie którzy skorzystali na zmianie ustroju. Niestety większa część społeczeństwa zubożała, nie potrafiła zmienić mentalności, którą państwo opiekuńcze przyzwyczaiło do stagnacji i pozbawiło wszelkiej własnej inicjatywy. Pracownicy państwowych molochów zostali nagle pozbawieni środków do życia, odebrano im pewność egzystencji. Całe rodziny państwo zostawiło samym sobie, bez środków do życia, olbrzymia liczba ludzi trafiła do Ośrodków Pomocy Społecznej stając się ich stałymi klientami. Przemiany lat dziewięćdziesiątych wciąż pokutują w polskiej rzeczywistości. Fala bezrobocia w szczególności objęła tzw. „ścianę wschodnią”, która do dziś w porównaniu z pozostałą częścią kraju jest gospodarczo i społecznie zacofana. Po prawie dekadzie od ery Solidarności i kilka lat po wstąpieniu do Unii Europejskiej słychać coraz więcej głosów wskazujących że kondycja polskiej rodziny upada, niestety nikt nie potrafi wskazać antidotum i wdrożyć program naprawczy. W pierwszych latach po przełomie władzę w Polsce na zmianę sprawowali ludzie Solidarności zachłyśnięci ideą liberalizmu i tzw. „lewica”, która nie potrafiła wdrożyć żadnego prospołecznego programu naprawczego, polityka społeczna była zostawiona sama sobie. W wyniku częstych zmian „u steru” i przetasowań wewnątrz partyjnych teka ministra ds. polityki społecznej przechodziła z rak do rąk, nawet trzy razy do roku. Funkcję pełnili ludzie przypadkowi, choć czasem również fachowcy. W latach rządów AWS powołano nawet pełnomocnika rządu ds. Rodziny, jednak kolejna władza z niego zrezygnowała. Do dziś nie prowadzi się żadnej spójnej polityki społecznej. Owszem realizuje się zadania konstytucyjne, mamy ustawy o pomocy społecznej, świadczeniach rodzinnych, rehabilitacji osób niepełnosprawnych, przemocy rodzinie. Ale jak widać po samych nazwach, są to akty prawne odnoszące się do rodzin i osób, które z różnych powodów borykają się z życiowymi problemami. To pomoc, którą państwo kieruje w wypadku gdy należy reagować na zaistniałą już |:”trudną sytuację”. W praktyce państwo jeśli nie zmuszą go do tego zaistniały problem nie daję praktycznie żadnych udogodnień dla normalnie funkcjonujących rodzin. Nie działa sie w kierunku ich aktywacji, rozwoju, nie inwestuje się w rodziny. Zapomina się o życiowej prawdzie że najlepszą inwestycją kapitałową jest człowiek. Jeśli państwu będzie zależało na zwiększaniu dzietności rodzin, na ich dobrej kondycji finansowej, na zapewnieniu warunków dobrego rozwoju młodego pokolenia, to takie państwo może spokojnie myśleć o przyszłości. Każdy człowiek potrzebuje bowiem, aby zapewniono mu realizację jego potrzeb, a to wiąże sie z kapitałem, który obywatel musi zainwestować, aby te potrzeby zrealizować w jak największym stopniu. Wobec tego każdy będzie osobiście dążył do podnoszenia jakości życia, będzie korzystał z usług, będzie na to zarabiał i wydatkował zarobione środki, to jest właśnie źródłem rozwoju gospodarki. Nie prywatyzacje, dochód narodowy, inwestycje, lokaty, ale człowiek. Każde dziecko trzeba nakarmić, ubrać, wykształcić, zapewnić odpowiednie warunki rozwojowe, czyli również zatrudnić osoby, aby wyprodukowały te konieczne dla każdego dziecka dobra i realizowały potrzebne mu usługi. Wówczas są zapewnione miejsca pracy i odpowiedni poziom przepływu pieniądza. Naród może się rozwijać, inwestować w nowe technologie. Jeśli państwo nie będzie dbało o kondycję rodzin, zapewnienie odpowiednich warunków życiowych, a przez to pewność egzystencji w żaden sposób nie z zachęci do posiadania dzieci i na zapaść gospodarczą nie będzie żadnego lekarstwa. Motorem gospodarki jest więc bezapelacyjnie dziecko, a im dzieci więcej tym lepszy rozwój gospodarczy. Do dziś nikt nie potrafi przebić się do świadomości polityków z tym zagadnieniem. Państwo z przymusu reaguje na sytuacje patologiczne, daje jedynie narzędzia naprawcze, wciąż nie widząc sedna problemu. Rząd jedynie leczy ale nie przeciwdziała chorobie. W ostatnich latach pojawiły się pierwsze, nie zawsze udane inicjatywy prorodzinne. Na polu świadczeń rodzinnych istnieje osławione „becikowe” choć wydaje się, że nie zdaje raczej egzaminu. Czym jest dziś kwota 1000zł? Wystarczy rodzicom na zakup łóżeczka i zapasu pieluch. Zasiłki rodzinne dotyczą mało zamożnych rodzin, a dziś wręcz niewielkiego kręgu rodzin ubogich, bo próg otrzymania świadczeń rodzinnych to niezmiennie od pięciu lat 504zł dochodu na osobę miesięcznie, a więc jedynie o 154zł więcej niż minimum bytowe. Rząd mimo ustawowego uprawnienia i alarmów socjologów nie zmienił progu dochodowego, tak więc corocznie liczba rodzin korzystających z zasiłków maleje. "Szczęśliwcy" otrzymują zasiłki na dziecko w kwotach oscylujących w granicy 100zł m-cznie na dziecko, co wystarcza na zakup np. butów dla dziecka. W porównaniu w starych krajach Unii wysokość miesięcznego zasiłku pozwala na kompleksowe ubranie dziecka i przysługuje każdemu rodzicowi, jedynym kryterium otrzymywania jest posiadanie dziecka. W polskim prawie pracy „od zawsze” istnieją zapisy chroniące macierzyństwo ale nie są one wystarczające, a na pewno nie zachęcają do posiadania dziecka. Często w polskich rodzinach planowanie dziecka przesuwa się w czasie, co powoduje również ogólne zmniejszenie się dzietności rodzin. Obecnie w polskim systemie podatkowym istnieje ulga z tytułu posiadania dziecka, ale znów jest to niewiele ponad 1000zł na dziecko tym razem rocznie. Pewnie becikowe, ulga, czy rodzinne z dodatkami są pomocą dla rodziców, ale to wciąż nie są narzędzia promocji rodziny, a jeśli koniecznie je tak rozumieć to jest to bardzo ubogie promowanie rodzicielstwa. Polak myśląc o dziecku zaczyna od pytania czy mnie na to stać? Jeśli już to na pewno na jedno a nie więcej. Państwo ewidentnie boi się rodzin wielodzietnych, które były przecież siłą naszego kraju jeszcze w pierwszej połowie dwudziestego wieku. Dziś praktycznie uważa się takie rodziny za patologiczne, wielodzietna rodzina zgodnie z polskim prawem to już rodzina z trójką dzieci. To prawda, że może nawet i większość dzisiejszych rodzin wielodzietnych jest na pograniczu patologii, bo niestety rodziny niewydolne stają się najczęściej z uwagi na niski poziom świadomości i edukacji wielodzietnymi. Ale to nie znaczy, że w ogóle wielodzietność jest czymś negatywnym. Jeśli na taki model rodziny decydują się ludzie odpowiedzialni, to bardzo często wychowują ludzi, lepiej przystosowanych społecznie niż rodziny jedynaków. Wydaje się, że nadal pokutuje w Polsce po części model zaczerpnięty z socjalizmu promujący ideał kobiety jako pracującej zawodowo. Dzisiejsza rzeczywistość dołożyła jedynie ideologię opartą na konieczności robienia kariery przez kobiety, które mają wpojone, że jedynie tak mogą się życiowo zrealizować. Tak więc ubóstwo polskich rodzin, których nie stać na posiadanie dzieci, skierowanie roli kobiety na karierę zawodową kosztem życia rodzinnego, brak instrumentów polityki społecznej wspierających i zachęcających do posiadania dzieci oraz wiele innych istotnych czynników tutaj nie omówionych powoduje, że polska rodzina zaczyna „kuleć”. Ten zły stan rzeczy obecnie jest pogłębiany przez szeroką falę emigracji młodego pokolenia. Z jednej strony z polski wyjeżdżają potencjalni małżonkowie i rodzice, czasem razem z potomstwem, z drugiej praca z dala od domu gdzie pozostała rodzina zrywa rodzinne relacje, a przynajmniej je osłabia. Powoli zaczyna się mówić o „eurosieroctwie” czyli zjawisku dzieci pozostawionych bez opieki lub pod opieką dalszej rodziny przez jednego, a czasem obojga rodziców. Właśnie wcześniej wspominana „ściana wschodnia”, jest tego najwyraźniejszym przykładem. Zdarzają się miejscowości, w których nawet 40 procent rodziców pracuje na stałe lub czasowo za granicą. Na razie eurosieroctwo jest zjawiskiem, ale już niedługo zacznie być plagą. Do tych naszych w pewien sposób krajowych problemów dochodzi tzw. wychowanie bezstresowe dzisiejszych dzieci. Obecnie dorasta pokolenie wychowane w erze gier komputerowych, internetu, swobody obyczajów. Dawniej decyzja o rozwodzie, przedmałżeńska ciąża, była napiętnowana przez społeczeństwo, które widziało świat przez pryzmat Kościoła, który wskazywał wyraźnie dobre i złe rozwiązania. W pewien sposób era PRLu spowodowała w naszej mentalności zbliżenie z Kościołem, który jako jedyny stawiał opór myśleniu socjalistycznemu. Ta bliskość człowieka z religią spowodowała zachowanie i utrwalenie w społeczności przywiązania do tradycyjnych wartości postrzegania rodziny. Paradoksalnie system, który chciał wyrwać człowieka z rodziny, spowodował przeciwny efekt. Kraje zachodnie dzięki źle pojętej wolności spowodowały komercjalizację społeczeństw, i w efekcie rozwiązłość obyczajów oraz osłabienie instytucji rodziny. Dlatego dziś w porównaniu nasze może uboższe rodziny, które często z trudem wiążą koniec z końcem, są bardziej trwałe i bardziej wartościowe. Przygotowują do życia lepiej, niż rodziny rozhuśtane przez swobodny dostęp do dóbr, które źle wykorzystywane uczą postaw roszczeniowych, nie przygotowują do życia rodzinnego, które jest raczej drogą wzajemnych ustępstw, niż poszukiwaniem własnych praw. Młode pokolenie europy z trudem rozumie, że małżonek jest nie tylko partnerem, ale kimś kto oczekuje zrozumienia. Sens rodziny to wzajemne obdarowanie się miłością i poszukiwanie szansy na spełnienie pragnień drugiego, bez oczekiwania na rewanż, czyli codzienna bezinteresowność. Ktoś nie wychowany w duchu kultury chrześcijańskiej nie jest w stanie tego zrozumieć i to jest dramat dzisiejszej skomercjalizowanej europy w której liczy się zysk i w prosty sposób pojęta uczciwość. Dlatego właśnie model polskiej rodziny jest tak pożądany. Polak nawet w obecnych czasach ma w mentalności wpisany humanizm, który jeszcze przez pokolenia będzie procentował. Tak więc jak się ma w XXI wieku polska rodzina? W porównaniu z zachodem wciąż trzyma się wzorcowo, polskie spędzanie świąt jest towarem eksportowym, polska tradycja zachwyca europę, szacunek wobec bliskich, odpowiedzialność i wciąż wysoki poziom wykształcenia zachęca do naśladowania. Jeśli naszych rodzin nie rozbije ubóstwo i opieszałość rządzących, to mimo zagrożeń możemy być jako europejczycy dumni z naszych wciąż tradycyjnych, wielopokoleniowych i jeszcze w pewnej części wielodzietnych rodzin.
Rodzina w świecie XXI wieku
Utworzono dnia 01.07.2021